W ciągu każdego roku są 3 takie dni, które wymagają ode mnie wielkiej organizacji, ogromu kreatywności i pokładów cierpliwości. Te wyjątkowe daty to urodziny moich dzieci. Można by pomyśleć, że to nic wielkiego – pieczesz tort, wieszasz balony i tadam! – impreza gotowa. Biorąc jednak pod uwagę, że na każdej imprezie urodzinowej moich dzieci gościmy około 30 osób uwierzcie mi – to prawdziwe wyzwanie logistyczne. Nie mówię już tu o ilości krzeseł, bo każdy przyzwyczaił się, że tort może zjeść siedząc na dywanie, na kanapie lub na schodach ;) Nie wspominam też o wielkości tortu, bo piekę go zawsze z dwóch albo nawet 3 biszkoptów i nigdy nie zostaje nawet okruszek! Największym wyzwaniem jest przygotować imprezę od strony kulinarnej.
Zapraszam Was na drugie urodziny Remisia! Wybraliśmy dla misia Remisia misiowy motyw przewodni. Póki Remek jest jeszcze mały i nie wymaga spidermanów ani minionków mogłam wybrać go sama ;) To był bardzo gorący dzień, słońce zapowiadało nadchodzące lato. Wymarzona pogoda na urodziny w plenerze. Swoją obecność potwierdziło… 30 osób. Należy dodać, że nie zapraszamy przyjaciół, tylko najbliższą rodzinę. A ponieważ mój mąż ma sześcioro rodzeństwa i każde z nich ma już swoje rodziny, 30 osób to taka nasza „podstawa”. W przyszłym roku będzie już nas na pewno o 2 osoby więcej, bo rosną w brzuchach moich szwagierek. :)
Zaplanowałam kilka rodzajów słodkich przekąsek. W tym oczywiście wielki tort. Żeby ze wszystkim zdążyć, zakupy zrobiliśmy kilka dni wcześniej. Nasza pojemna lodówka Liebherr bez problemu pomieściła wszystkie składniki i zapewniła ich świeżość przez te kilka dni dzielących nas od imprezy. Dzień przed urodzinami postanowiłam upiec tort. Tort wyszedł tak ogromny, że obawiałam się, że nie zmieści się do lodówki. Na szczęście dzięki wyjmowanym półkom lodówka pomieściła cały tort z wielką podstawką i nawet ze świeczkami. W dzień urodzin było tak gorąco, że tort umieściliśmy w zamrażarce, żeby go ciut zmrozić przed podaniem i by nie rozpłynął nam się w upale. Jeszcze wtedy nie wiedzieliśmy, że to uratuje nasze przyjęcie. Na kilka godzin przed planowaną imprezą padł prąd! A w naszej zamrażarce był tort i około 20 lodów dla wszystkich małych gości!! Lodówka wypełniona była małymi deserkami i ciastami . Na szczęście Liebherr utrzymuje bezpieczną temperaturę aż przez 24 godziny. Dzięki temu wszystkie nasze przekąski przetrwały ten upalny dzień. Goście byli zachwyceni smakiem zmrożonego tortu, a małemu Remisiowi nie schodził uśmiech z buźki. Dla takich chwil warto żyć i… urobić się po łokcie ;)