Ciążowe zachcianki - nigdy nie wiesz, kiedy najdzie cię ochota na śledzie z nutellą czy lody z popcornem
Kiedyś powiedzenie, że lodówka jest sercem domu, było dla mnie abstrakcją! No bo jak? Przecież na pierwszy rzut oka to tylko urządzenie jak każde inne, w którym przechowuje się jedzenie, by nie straciło na świeżości - nic wielkiego! Dopiero będąc w ciąży dotarło do mnie, dlaczego są ludzie, którzy największym uczuciem darzą swoją lodówkę. Muszę przyznać, że od dnia, kiedy poczułam w środku nocy niepohamowaną potrzebę zjedzenia lodów truskawkowych, absolutnie się z nimi zgadzam. Dobrze, że wybraliśmy model lodówki, która ma tak pojemne szuflady! Zdecydowanie nie ma bardziej niezbędnego sprzętu w tym niesamowitym dla kobiety czasie. No bo kto albo co tak dobrze zadba o przechowywanie ukochanych ogórków czy lodów?
Sądzę, że kiedy napiszę o ciążowych zachciankach, większość przed oczami będzie miała kobietę z dużym brzuchem, która budzi się w środku nocy z nagłą potrzebą zjedzenia lodów i poprawienia tego wszystkiego kiszonymi ogórkami. Nie mylę się, prawda? Dla mnie tego typu zachowanie było również abstrakcją w trakcie dwóch poprzednich ciąż.. Zachodząc więc w trzecią ciążę nie spodziewałam się większych rewolucji smakowych. Szybko jednak przekonałam się, że życie potrafi zaskakiwać.
Pamiętam jakby to było wczoraj - dzieci oddelegowaliśmy z mężem do babci, by zrobić sobie wieczór we dwoje. Włączyliśmy ulubiony serial, przyszykowaliśmy mnóstwo poduszek, by obojgu nam się wygodnie siedziało na kanapie, mój mąż zrobił najlepsze spaghetti jakie do tej pory jadłam, nawet zrobiliśmy popcorn, by jeszcze bardziej poczuć się jak w kinie. Film trwał w najlepsze. I nagle bach! Naszła mnie ochota na lody czekoladowe! Bardzo chciałam mężowi oszczędzić pędzenia do sklepu o północy, więc swoją zachciankę trzymałam głęboko w sobie. Udało mi się wytrzymać zaledwie dziesięć minut. Ja po prostu musiałam je mieć! Nic nie było wtedy takie ważne, jak te lody. Od tego dnia, mój mąż każde zakupy w sklepie kończył wyszukując moje ulubione smaki.. Z ręką na sercu przyznaję, że szuflada w domowym
zamrażalniku, w której zawsze trzymaliśmy zapasy mięsa (a z racji, że w naszym domu mieszka trzech facetów, tego typu zapasów nigdy za mało), zajęły moje lody!
Już nie wspomnę o tych wszystkich bezsennych nocach, które spędzałam siedząc pod lodówką i wyjadając zapasy powideł śliwkowych. Tak, przypominało to wszystko sceny z Dziennika Bridget Jones, kiedy główna bohaterka zajadała smutki, ale wtedy liczył się tylko ten konkretny smak. Od kiedy w naszej kuchni pojawiła się nowa lodówka marki Liebherr, która pomieści wszystkie codzienne zakupy i nieduże co nieco z tych dodatkowych zachcianek, wiem, że to najlepszy sprzęt, w który zainwestowaliśmy, remontując kuchnię. To tu chowały się te wszystkie pyszności, które poprawiały samopoczucie. Dzięki specjalnej szufladzie na owoce czy warzywa nie musiałam obawiać się, że moje ukochane winogrona czy truskawki tracą z każdym kolejnym dniem na świeżości. Sięgałam po nie z czystym sumieniem, że zachowały swoje wszystkie wartości odżywcze.
No więc skoro ta lodówka tak dbała o moje potrzeby (i dziecka, oczywiście), to jak tu jej nie kochać?